Praca zdalna na Maderze i w Lizbonie
Skąd pomysł na zdalną pracę z Portugalii?
Portugalia jest ostatnio bardzo silnie promowana jako świetne miejsce dla digital nomadów w Internecie. A Madera jest promowana jako najlepsze miejsce w Portugalii na czacie dla Polskich cyfrowych nomadów .
Madera
Przelot na miejsce udało się kupić za 70 EUR (Easyjet z gwarantowaną przesiadką w Londynie). Wracaliśmy przez Lizbonę i Madryt (kolejne 75 EUR, ale wybraliśmy taką trasę, bo chciałem posiedzieć przez kilka dni w tych miastach). W czerwcu mają się pojawić bezpośrednie loty z Katowic.
Zdecydowalismy się zamieszkać w Ponta do Sol, ponieważ jest tam darmowy cowork i społeczność digital nomadów skupiona wokół tego miejsca. Miejscowość jest na tyle mała, że wydaje się, że nomadzi są widoczni na tle całego miasteczka. Zazwyczaj mieszkańcy wiedzieli, czym są digital nomadzi, oraz że mają przestrzeń coworkingową w miasteczku. Ponta jest mała, na dole jest małe, stare centrum a na okolicznych wzgórzach jest mnóstwo małych domków (jeden z nich wynajęliśmy).
Po zapytaniu się na tym czacie czy samochód jest koniecznością, zdecydowaliśmy się go wynająć. Wydaje mi się, że samochód był największym kosztem całego wyjazdu - 600 EUR za tydzień. Z perspektywy czasu na pewno ułatwił on nam życie, aczkolwiek na kolejny trip chyba nie zdecydowałbym się go wynajmować. Z lotniska do Ponty można dojechać autobusem (z przesiadką w Funchalu) lub taksówką. Jeśli wybierze się na miejscu nocleg, w pieszej odległości od coworka można spokojnie chodzić. W miejscowości jest mnóstwo barów, jeden supermarket i trochę małych sklepików. Wiec można spokojnie wszystko przejść na piechotę. W ramach zwiedzania można raz na jakiś czas zamówić wycieczki całodniowe na różne części wyspy (prawie zawsze kosztują 48 EUR za cały dzień).
Jeśli chodzi o jedzenie, to królują owoce morza oraz wołowina. Każdego dnia jedliśmy coraz taniej. Pod koniec odkryliśmy mały bar, który robił najlepsze burgery, jakie jadłem w życiu, serwowane w lokalnym pieczywie. Koszt 4 EUR. Ceny w lokalnym barze to 1 EUR za 200 ml piwa, 1 EUR za szot lokalnego likieru. W centrum miasteczka ceny były trochę wyższe, ale można było zjeść obiad za 20 EUR za 2 osoby z czymś do picia. Więc w zależności od standardu lokalu mogło być taniej niż we Wrocławiu lub trochę drożej. Ale ogólnie ceny dość przystępne.
Przestrzeń coworkingowa była otwierana koło 9 (przed 9 można było siedzieć na zewnątrz). Na miejscu jest dużo biurek, stołów, krzeseł oraz kilka monitorów. Zamykana jest o 18. Ale można posiedzieć trochę dłużej na zewnątrz. Internet (symetryczne 250 mbps). Wokół społeczności odbywają się różne wydarzenia, wiec można spokojnie poznać ludzi wokół (np. wspólny środowy lunch). Wydaje mi się, że po UK i Holandii jesteśmy 3 najbardziej reprezentowanym narodem w tym miejscu ;) .
Ogólne wrażenia są takie, że miejsce nadaje się jak najbardziej do komfortowej pracy a później do chillowania po niej. Wokół dużo miejsc do aktywnego wypoczynku. Mieszkańcy zazwyczaj mówią całkiem dobrze po angielsku i są bardzo przyjaźni.
Lizbona
Po tygodniowym pobycie na Maderze polecieliśmy do Lizbony. Szukając co nieco informacji w internecie, można znaleźć, że w tym mieście również funkcjonuje spora społeczność digital nomadów, na miejscu jest dużo coworków itp.
Przeglądając oferty coworków, widać, że cena jest dość zestandaryzowana i koszt za dzień to około 15 EUR netto / 18 EUR brutto. W pierwszym dniu wybraliśmy się do Outsite Cowork Cafe, gdzie w tej cenie mieliśmy jeszcze jeden napój. Miejsce całkiem miłe, w godzinach szczytu wypełnione dość mocno ludźmi. Praktycznie w samym centrum. Pracowało się z niego całkiem wygodnie. Następnego dnia postanowiliśmy nieco przyoszczędzić i wybraliśmy się do Copenhagen Coffee Lab & Bakery, gdzie w ciągu całego dnia na śniadanie, kawę itp. wydaliśmy podobną kwotę, natomiast warunki pracy były znacznie gorsze.
Podczas zwiedzania Lizbony po pracy było widać, że miasto jest znacznie droższe niż Madera i dodatkowo jest mocno zdominowane przez osoby z zagranicy. Praktycznie cały czas wszędzie było słychać angielski. Dodatkowo miasto sprawia wrażenie zaniedbanego.
Ostatniego dnia mieliśmy wolne i wybraliśmy się na wycieczkę do pobliskiego miasteczka Sintra, które jest znane z wielu zamków. Miasteczko to wydawało się znacznie przyjaźniejsze niż Lizbona, dodatkowo widoki są niezwykle piękne, a w gratisie wynajem noclegu był tam tańszy niż w pobliskiej Lizbonie, z tego powodu jednoznacznie stwierdziliśmy, że jeśli byśmy chcieli przyjąć jeszcze raz w te same okolice, definitywnie byśmy wybrali Sintrę zamiast Lizbony. Jedyny minus, że w pobliżu nie ma zbytnio żadnych coworków.
Porównując Lizbonę z Maderą, Madera wysuwa się dość mocno na prowadzenie, jest na niej przede wszystkim znacznie taniej oraz spokojniej, dzięki czemu można się skupić na swoich projektach a po pracy aktywnie (lub nie) wypoczywać.